"Ojej...". Takie warczące, gardłowe, pełne
dezaprobaty "ojej" dobiegło mnie z pokoju, gdy nieśpiesznie
konsumowałem kolację w kuchni. Taka mniej więcej była reakcja mojej małżonki na
pewien spot reklamowy w telewizji. Kto ją tak zirytował (rozczarował)? Otóż
część Czytelników na pewno miała okazję już widzieć naszą gwiazdę reprezentacji
Roberta Lewandowskiego wraz z małżonką Anną . Muszę przyznać, że faktycznie scenariusz i wykonanie nie najwyższych lotów. Reklama korzysta z często używanego schematu, w którym to kobieta jest sprytniejsza, zaradniejsza, lepiej poinformowana, a facet patrzy ze zdumieniem i przytakuje głową. No i dobrze, to mi nie przeszkadza. Mój zarzut dotyczy tego, że p. Robert wypadł w niej, sztucznie, bardzo nienaturalnie. Ale to tylko takie subiektywne odczucie.
Roberta Lewandowskiego wraz z małżonką Anną . Muszę przyznać, że faktycznie scenariusz i wykonanie nie najwyższych lotów. Reklama korzysta z często używanego schematu, w którym to kobieta jest sprytniejsza, zaradniejsza, lepiej poinformowana, a facet patrzy ze zdumieniem i przytakuje głową. No i dobrze, to mi nie przeszkadza. Mój zarzut dotyczy tego, że p. Robert wypadł w niej, sztucznie, bardzo nienaturalnie. Ale to tylko takie subiektywne odczucie.
Popatrzmy lepiej co się tutaj reklamuje i czy warto dać się
uwieść parze Lewandowskich. Mamy więc taki oto pakiet: telefon i rachunek
bankowy. Przy czym jest delikatna sugestia, że ten drugi to taki gratis na
dokładkę. Cała akcja nazywa się "500zł za transfer". Autorem pomysłu
jest T-Mobile, a za część bankową odpowiada Aliorbank. Jeśli chodzi o konto, to
jest naprawdę nieźle. Konto jest bezwarunkowo bezpłatne, 0zł za przelewy, 0 zł
za bankomaty, do tego gratis 10 przelewów natychmiastowych. No T-mobile
rozpycha się na rynku. Konto naprawdę atrakcyjne.
A jak dostać owe 500zł? Bank
będzie je nam wypłacał w ratach po 50zł miesięcznie pod pewnymi warunkami.
Warunki owe nie są wygórowane. Wystarczy raz zapłacić kartą i nie mieć zaległości
przy opłatach ze telefon. No pięknie. A telefon? Mamy do wyboru dwie
możliwości: oferta Premium za 49,99zł miesięcznie lub Comfort za 39,99zł
miesięcznie (umowa na 24 miesiące). Generalnie oferta jest uproszczona, ale
dzięki temu mamy jeden plus: jest bardzo przejrzysta i czytelna. Ot, wybrać kto
co lubi i czego potrzebuje. Nie oceniam tu jak T-Mobile sprawuje się od strony
technicznej, zasięgu, obsługi itp. Ogółem sprawa wyboru operatora to wiele
innych czynników. Tu widać jak na dłoni, że promocja w sumie sprowadza się
do tego, że można mieć przez 10 miesięcy darmowy telefon i to w
wersji Premium.
Łączenie ze sobą usług, które niekoniecznie mają ze sobą coś
wspólnego to między innymi nowy sposób na przywiązanie klienta do siebie.
Obywatel otrzymuje dwie usługi w jednym miejscu. Jest szczęśliwy i jest mu
wygodnie, zwłaszcza jeśli należy dla leniwych i niemających czasu (ochoty?)
pilnować swoich finansów. Obywatel nie zauważa przy tym, że zmniejsza
się jego elastyczność i skłonność do ucieczki. Mentalnie trudniej się
zdecydować na pożegnanie z usługodawcą, jeśli dostarcza on dwie rzeczy
(zwłaszcza jeśli robi to w miarę bezproblemowo). Np. w sytuacji gdy znajdziemy
ciekawszą (czytaj: tańszą) ofertę na telefon to zawsze jest konieczność
poszukania jakiegoś rozwiązania odnośnie rachunku bankowego. I często
tak to jest, że obywatel nierychliwy, machnie na to ręką i zostanie tam gdzie
był. A po drugiej stronie są specjaliści, którzy znają ten mechanizm. Znają i
chętnie z niego korzystają. Przywiązać klienta, polubić się z nim, a najlepiej
uzależnić - to najwyższa półka jeśli chodzi o marketing.
Zwróćmy uwagę, że oprócz T-Mobile oferty łączone
stosują też inne firmy (np. mBank i Orange). Nie twierdzę przy tym, że nie
należy z nich korzystać. Chodzi jak zawsze tylko o to, żeby wszystko
przeanalizować, przeliczyć, a przy tym zawsze zdawać sobie sprawę z pewnych
mechanizmów i dostrzegać jeśli są dla nas niekorzystne. Czyli jak zawsze
zachęcam: nie traćmy w sobie instynktu wyjadacza wisienek.
No ale wracając do reklamy: Wiemy już, że Anna zarobi
500zł. Ciekawe ile kosztowało zatrudnienie
pary Lewandowskich do udziału w spocie. Co ciekawe, autor reklamy zdaje się
udawać, że Robert jest tam przez przypadek, na dokładkę. To Anna gra pierwsze
skrzypce, na co wskazuje chociażby końcowe hasło "Poczuj się jak
Anna Lewandowska". No więc ciekawe ile T-Mobile dał zarobić Annie i
czy Robert był gratisowo w pakiecie? Przyjmując jednak szowinistycznie, że
punktem wyjścia była wartość marketingowa męskiej części pary Lewandowskich
można śmiało założyć, że nie były to małe pieniądze. Jak ćwierkają wróble
zarobki Roberta Lewandowskiego, wynikające z tego co robi, najlepiej mają
wynieść od nowego sezonu nawet powyżej 10 milionów Euro rocznie, więc
T-Mobile też musiał się postarać odpowiednio, żeby przekonać go do siebie.
A teraz o drugiej reklamie. Nie jest to też zdecydowanie
dzieło najwyższych lotów, ale mimo wszystko jakoś odczucia mam zgoła odmienne.
Co prawda nie mamy tu produktu finansowego, ale napiszę parę
słów. Zbigniew Bródka, nasz sławny łyżwiarz reklamuje z zapałem i w
telewizji i na bilbordach mleko. I tu ma facet rację. Złapał swoje 5 minut.
Następna olimpiada dopiero za 4 lata. Nie wiadomo kto tam pojedzie i co
zdobędzie. Stał się rozpoznawalny to trzeba to szybko zmonetaryzować (ach, co
za okropne słowo). Należy się Panie Zbigniewie. Wypiję mleko za Pana zdrowie.
Poza tym niesprawiedliwość w "kasowości" poszczególnych dyscyplin
sportowych jest porażająca. Nie kojarzę takich wypowiedzi więc to tylko moje
dywagacje, ale czuję coś przez skórę, że p. Bródka trenował i trenuje w
warunkach ciężkich (może nawet w nieogrzewanej stodole jak narzekał inny
sportowiec, imć P. Jerzy zwany Jerzykiem), i że finansowo kokosów z tego nie
miał dotychczas (pewnie jakieś z trudem wyszarpane stypendium sportowe, przy
którym trudno mówić o utrzymywaniu rodziny). Niech więc ma, póki może.
Podzielcie się szanowni czytelnicy który sportowiec, która
reklama, was bardziej przekonuje. A może macie inne typy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz