sobota, 17 maja 2014

500zł za transfer?


"Ojej...". Takie warczące, gardłowe, pełne dezaprobaty "ojej" dobiegło mnie z pokoju, gdy nieśpiesznie konsumowałem kolację w kuchni. Taka mniej więcej była reakcja mojej małżonki na pewien spot reklamowy w telewizji. Kto ją tak zirytował (rozczarował)? Otóż część Czytelników na pewno miała okazję już widzieć naszą gwiazdę reprezentacji
Roberta Lewandowskiego wraz z małżonką Anną . Muszę przyznać, że faktycznie scenariusz i wykonanie nie najwyższych lotów. Reklama korzysta z często używanego schematu, w którym to kobieta jest sprytniejsza, zaradniejsza, lepiej poinformowana, a facet patrzy ze zdumieniem i przytakuje głową. No i dobrze, to mi nie przeszkadza. Mój zarzut dotyczy tego, że p. Robert wypadł w niej, sztucznie, bardzo nienaturalnie. Ale to tylko takie subiektywne odczucie.


Popatrzmy lepiej co się tutaj reklamuje i czy warto dać się uwieść parze Lewandowskich. Mamy więc taki oto pakiet: telefon i rachunek bankowy. Przy czym jest delikatna sugestia, że ten drugi to taki gratis na dokładkę. Cała akcja nazywa się "500zł za transfer". Autorem pomysłu jest T-Mobile, a za część bankową odpowiada Aliorbank. Jeśli chodzi o konto, to jest naprawdę nieźle. Konto jest bezwarunkowo bezpłatne, 0zł za przelewy, 0 zł za bankomaty, do tego gratis 10 przelewów natychmiastowych. No T-mobile rozpycha się na rynku. Konto naprawdę atrakcyjne.

A jak dostać owe 500zł? Bank będzie je nam wypłacał w ratach po 50zł miesięcznie pod pewnymi warunkami. Warunki owe nie są wygórowane. Wystarczy raz zapłacić kartą i nie mieć zaległości przy opłatach ze telefon. No pięknie. A telefon? Mamy do wyboru dwie możliwości: oferta Premium za 49,99zł miesięcznie lub Comfort za 39,99zł miesięcznie (umowa na 24 miesiące). Generalnie oferta jest uproszczona, ale dzięki temu mamy jeden plus: jest bardzo przejrzysta i czytelna. Ot, wybrać kto co lubi i czego potrzebuje. Nie oceniam tu jak T-Mobile sprawuje się od strony technicznej, zasięgu, obsługi itp. Ogółem sprawa wyboru operatora to wiele innych czynników. Tu widać jak na dłoni, że promocja w sumie sprowadza się do tego, że można mieć przez 10 miesięcy darmowy telefon i to w wersji Premium.

Łączenie ze sobą usług, które niekoniecznie mają ze sobą coś wspólnego to między innymi nowy sposób na przywiązanie klienta do siebie. Obywatel otrzymuje dwie usługi w jednym miejscu. Jest szczęśliwy i jest mu wygodnie, zwłaszcza jeśli należy dla leniwych i niemających czasu (ochoty?) pilnować swoich finansów. Obywatel nie zauważa przy tym, że zmniejsza się jego elastyczność i skłonność do ucieczki. Mentalnie trudniej się zdecydować na pożegnanie z usługodawcą, jeśli dostarcza on dwie rzeczy (zwłaszcza jeśli robi to w miarę bezproblemowo). Np. w sytuacji gdy znajdziemy ciekawszą (czytaj: tańszą) ofertę na telefon to zawsze jest konieczność poszukania jakiegoś rozwiązania odnośnie rachunku bankowego. I często tak to jest, że obywatel nierychliwy, machnie na to ręką i zostanie tam gdzie był. A po drugiej stronie są specjaliści, którzy znają ten mechanizm. Znają i chętnie z niego korzystają. Przywiązać klienta, polubić się z nim, a najlepiej uzależnić - to najwyższa półka jeśli chodzi o marketing.
Zwróćmy uwagę, że oprócz T-Mobile oferty łączone stosują też inne firmy (np. mBank i Orange). Nie twierdzę przy tym, że nie należy z nich korzystać. Chodzi jak zawsze tylko o to, żeby wszystko przeanalizować, przeliczyć, a przy tym zawsze zdawać sobie sprawę z pewnych mechanizmów i dostrzegać jeśli są dla nas niekorzystne. Czyli jak zawsze zachęcam: nie traćmy w sobie instynktu wyjadacza wisienek.

No ale wracając do reklamy: Wiemy już, że Anna zarobi 500zł. Ciekawe ile kosztowało zatrudnienie pary Lewandowskich do udziału w spocie. Co ciekawe, autor reklamy zdaje się udawać, że Robert jest tam przez przypadek, na dokładkę. To Anna gra pierwsze skrzypce, na co wskazuje chociażby  końcowe hasło "Poczuj się jak Anna Lewandowska". No więc ciekawe ile T-Mobile dał zarobić Annie i czy Robert był gratisowo w pakiecie? Przyjmując jednak szowinistycznie, że punktem wyjścia była wartość marketingowa męskiej części pary Lewandowskich można śmiało założyć, że nie były to małe pieniądze. Jak ćwierkają wróble zarobki Roberta Lewandowskiego, wynikające z tego co robi, najlepiej mają wynieść od nowego sezonu nawet powyżej 10 milionów Euro rocznie, więc T-Mobile też musiał się postarać odpowiednio, żeby przekonać go do siebie.

A teraz o drugiej reklamie. Nie jest to też zdecydowanie dzieło najwyższych lotów, ale mimo wszystko jakoś odczucia mam zgoła odmienne. Co prawda nie mamy tu produktu finansowego, ale napiszę parę słów. Zbigniew Bródka, nasz sławny łyżwiarz reklamuje z zapałem i w telewizji i na bilbordach mleko. I tu ma facet rację. Złapał swoje 5 minut. Następna olimpiada dopiero za 4 lata. Nie wiadomo kto tam pojedzie i co zdobędzie. Stał się rozpoznawalny to trzeba to szybko zmonetaryzować (ach, co za okropne słowo). Należy się Panie Zbigniewie. Wypiję mleko za Pana zdrowie. Poza tym niesprawiedliwość w "kasowości" poszczególnych dyscyplin sportowych jest porażająca. Nie kojarzę takich wypowiedzi więc to tylko moje dywagacje, ale czuję coś przez skórę, że p. Bródka trenował i trenuje w warunkach ciężkich (może nawet w nieogrzewanej stodole jak narzekał inny sportowiec, imć P. Jerzy zwany Jerzykiem), i że finansowo kokosów z tego nie miał dotychczas (pewnie jakieś z trudem wyszarpane stypendium sportowe, przy którym trudno mówić o utrzymywaniu rodziny). Niech więc ma, póki może.

Podzielcie się szanowni czytelnicy który sportowiec, która reklama, was bardziej przekonuje. A może macie inne typy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz