niedziela, 25 maja 2014

Jak nie poduszka to chociaż poduszeczka.


Pisałem niedawno o tym jak to dobrze mieć poduszkę finansową w przypadku kredytu hipotecznego . Dziś będzie o tym, że nawet Ci z nas, którzy mają szczęście nie posiadać takiego produktu powinni również zadbać o odpowiednią rezerwę finansową. Jak nie masz dużej poduszki to zadbaj chociaż o małą poduszkę, ot taką poduszeczkę. Jest to istotne zwłaszcza jeśli nasze zarobki są konsumowane na bieżąco i budżet domowy spina się raczej na styk. Życie, jak to życie czasami pisze różne scenariusze.
Wyobraźmy sobie naszego statystycznego
Kowalskiego z żoną i dwójką dzieci. Żyją sobie spokojnie od pierwszego do pierwszego. Niestety żadnych oszczędności nie odkładają, więc i poduszki, ani poduszeczki nie ma.

Pewnego poniedziałku - tak, tak poniedziałki zawsze są najgorsze - okazało się, że zepsuła się lodówka. Do domu przyszedł pan Henio z ogłoszenia w gazecie, który stwierdził, że uszkodzeniu uległ kondensator głównego kompresora. Wymiana będzie wymagała demontażu zaworu dwudrożnego, półcylindrycznego. Całość będzie kosztowała 1.299zł plus robocizna, więc w związku z tym rezolutnie stwierdził, że bardziej się opłaca wymiana lodówki na nową. Za fachową ekspertyzę wziął 50zł i dobrodusznie nie doliczył kosztów dojazdu.
Kowalscy podrapali się po głowach i stwierdzili, że we wtorek pojadą po nową lodówkę do pobliskiego mega-super-elektrosklepu.

We wtorek Kowalska dzwoni do męża, że dziecko chore i że kazali ze przedszkola odebrać. Pewnie się najadł berbeć czegoś nieświeżego z lodówki. No więc Kowalska się zrywa z pracy, z dzieckiem do lekarza i oczywiście do apteki (rachunek 54zł, nie tak źle). Wieczorem wyjazd po lodówkę, ale nie ma z kim dziecka zostawić. Teściowa powiedziała, że nie przyjdzie bo ma jogę. Kowalscy dzwonią do zaprzyjaźnionej studentki, która mówi, że i owszem, ale skoro dziecko chore to stawka rośnie do 30zł za godzinę (studenci, przyszłość narodu... bezwzględne to to..). Kowalski zagryzł zęby, ale cóż robić. Popędzili więc nasi nieszczęśnicy przez miasto do elektrosklepu. Dobrze, że po drodze nic nie odpadło z wysłużonego samochodu. Sprawę załatwili w dwie godziny - koszt lodówki w wersji ekonomicznej 1.099zł (transport gratis).

W wtorek lodówka już jest zainstalowana. Za to w środę okazało się, że rozchorowała się Kowalska (chyba dzieciak prątkuje). Wizyta w aptece, dzięki karcie stałego klienta to tylko 59zł. No i dwa tygodnie zwolnienia.
Podsumujmy dotychczasowe perypetie:
50zł - Pan Henio
54zł + 59zł - apteka.
2*30zł = 60zł - opieka nad dzieckiem.
1099zł - lodówka.
SUMA: 1.322zł.

To niestety nie wszystko. Kolejna ważna rzecz jest taka, że Kowalska jest na chorobowym i dostanie niższe wynagrodzenie. Jeśli zarabia średnią krajową to będzie to ok. 250zł mniej na koncie.
No i jest jeszcze coś o czym Kowalscy sami jeszcze nie wiedzą. Kowalski tak pędził, do mega-super-elektrosklepu, że licznik pokazał 81km, tam gdzie jest ograniczenie do 50km. Listonosz niesie mandat 250zł i 6punktów karnych.

Jeśli podsumować jeszcze raz, wychodzi dziura w budżecie na kwotę 1.822zł. Nierealna historia? A może i nie taka nierealna. Zawsze może być jeszcze gorzej. Kowalski mógł np. mieć stłuczkę (więc oprócz mandatu byłby jeszcze rachunek od lakiernika i mechanika) itd. itp.

I co teraz? Poduszki nie ma. Jak sobie poradzili Kowalscy? Lodówkę można kupić na raty (raty 0%?). Ale trzeba pokryć resztę wydatków. Gdzie pożyczyć brakujące środki? Znajomi, rodzina, bank albo parabank? Czy będzie z czego zwrócić skoro nie dało rady wcześniej odkładać? Tak może się zacząć nakręcająca się spirala zadłużenia.

Jak tego uniknąć. Oczywiście budować poduszkę, czyli oszczędności przeznaczone na takie sytuacje losowe. Jak to zrobić? No niestety, jeśli budżet domowy jest tak napięty jak u naszych bohaterów, nie obejdzie się bez potu, łez i krwi. Choć w sumie recepta jest prosta: zacisnąć pasa, wyeliminować niezbędne wydatki, z dzieckiem pójść do parku zamiast do zoo itp. Jest też druga recepta. Nawet lepsza, choć może być trudniejsza. Poszukać dodatkowych źródeł dochodu.

O to jak wyglądają oszczędności Polaków zapytał ostatnio CBOS (badanie z marca 2014r.). W raporcie jest parę ciekawych faktów. Ogółem 40% Polaków deklaruje posiadanie pewnych oszczędności. To oznacza, że 60% z nas żyje z dnia na dzień, bez żadnego zabezpieczenia finansowego. Żadnej poduszki, no nic. No nieciekawie, bardzo nieciekawie. Pocieszeniem jest to, że w 2007 roku temu te proporcje były jeszcze bardziej niekorzystne (odpowiednio 23% i 77%). Czyli skłonność do oszczędzania powoli, bardzo powoli, ale rośnie. Tych, którzy oszczędności mają, CBOS zapytał jak długo bylibyśmy w stanie żyć z odłożonych środków. I co? Okazuje się, że 4% ankietowanych przeżyłoby najwyżej tydzień, kolejne 18% do około miesiąca. Okres 2-6 miesięcy wskazało 46% zapytanych, a 19% byłoby w stanie się utrzymać powyżej pół roku.
Dla mnie zastanawiająca jest liczba 13% respondentów, którzy na pytanie jak długo jesteś w stanie przeżyć ze swoich oszczędności odpowiedzieli "trudno powiedzieć". Naprawdę zaskakujące. Jak interpretować taki wynik? Może są to osoby tak radośnie beztroskie, że się nad takim pytaniem nigdy nie zastanawiają? Skoro tak, to wynika to chyba z tego, że są osobami zamożnymi, którym tarapaty finansowe nie grożą. W takim razie tylko pogratulować. A może część z tych osób żyje jednak skromnie, jak Kowalski z mojego przykładu, od pierwszego do pierwszego? Wtedy taka beztroska, taka radosna niewiedza to pierwszy krok do poważnych kłopotów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz